Nowa tradycja, to jak pisałam w zeszłym roku, oglądanie eurowizji. Wpisywanie się w tubylcze zwyczaje, po swojemu jednak. Zamiast mega imprezy w kapelusikach i z promocyjną eurowizyjną pizzą, żeberka na kapuście kiszonej, jedzone paluchami i czerwone wino. No i trochę na przekór islandzkim reakcjom na tegorocznego zwycięzcę, cieszę się i o tym mówie. W radiu nie słyszałam ani razy zwycięskiej piosenki, a i koleżanki w pracy udają że eurokonkursu nie było. :) Nie dość, że Niemcy wygrały to Islandia na tak dalekiej pozycji. A moja piosenka, którą słyszałam raz przed koncertem i drugi w jego trakcie, zrobiła mi prezent i wygrała.
Typów miałam kilka. NW miał radochę z mojego obstawiania :)
typów kilka i niby brak wiary w "głosy ludu" ale po winie i żeberkach wysłałam smsa na Lenę :)
Francja.... no cóż :)
a to Islandzka piosenka :)
Mogę uczciwie stwierdzić, że tradycja już się utwierdziła. :)
NW mówi, że raz na rok wytrzyma ten typ muzyki. No ale Lena.... to wyjątek :)
3 komentarze:
Raz na rok... ja też wytrzymam :D
była eurowizja? :)
Witaj Miauka! :)
Wprawdzie nie głosowałam na Eurowizji, ale to też był mój typ. Widziałam w Niemczech program, który stworzony został specjalnie celem wyłonienia najlepszego niemieckiego kandydata na Eurowizję.
Niezłe to było. Naprawdę widać było walkę do ostatniej chwili: o piosenkę, o artystę.
I ja ją tez wytypowałam wtedy!
U nas też by się przydał taki konkurs, może nie byłoby tylu wpadek z powodu zupełnie przypadkowych uczestników z Polski :)
Pozdrawiam Cię serdecznie!
iw
Prześlij komentarz