piątek, 30 października 2009

Hiena cmentarna

To ja.
Jestem dzieckiem "wychowanym na cmentarzu". Moi rodzice lat temu około trzydziestu wybudowali kwiaciarnię, tuż przy bramie głównej cmentarza w moim mieście. Ustrój wiadomo jaki był, więc i łatwo im nie było. Nie o tym jednak.

Na przeciwko "mojego" cmentarza jest park, który kiedyś za Niemca też był cmentarzem ale niewiele z niego pozostało, poza wielkim głazem, na którym literek już prawie nie można odczytać. I ja na ten głaz nosiłam kocyk, siadałam, układałam na nim kwiatki, opierając się o niego oglądałam niebo lub liczyłam polonezy przejeżdżające po drodze dzielącej park od cmentarza a mnie od kwiaciarni, w której była mama. Oczywiście liczenie polonezów było na wróżbę :)
Nie pamiętam mojego kocyka, który czekał na mnie w kwiaciarni, abym mogła spędzać czas na nim czekając na koniec maminej pracy, pamiętam za to klocki. Takie duże pudło, z dużmi plastikowymi, dmuchanymi klockami, romby były żółte. Można z nich było figury greometryczne układać albo kwiatki.
Pamiętam, że grabarze (obok dom pogrzebowy jest) czasem siadali ze mną na trawie i pomagali wymyślać nowe wzory. Pamiętam jednego grabarza, strasznego. Po latach okazał się faktycznie straszny, a po jego śmierci wiele osób przyszło na pogrzeb sprawdzić czy go napewno zakopano. Pamiętam śpiew płaczek i " dobry Jezu....", pamiętam zapach krzewów rosnących tuż przy kwiaciarni i tulipany, żonkile. Teraz już nie ma tego placyku obok, okolonego płotkiem z rurek. Teraz jeste konkurencyjna kwiaciarnia.

Pamiętam moją mamę ślęczącą z pędzelkiem w dłoni "malującą" szarfy, i pamiętam panią, która pociągiem nocnym z Częstochowy przyjeżdżała z dostawą kwiatów i piła u nas o 5 rano herbatę, bo zmarzła w pociągu na kość. Pamiętam też mojego tatę robiącego wiązanki z trzech goździków.

Pamiętam jeden z najpiękniejszych cmentarzy, który dano mi odwiedzać, razem z dziadkami, między innymi w dniu Wszystkich Świętych. Moi rodzice u nas w mieście w tych dniach pracowali sprzedając chryzantemy a ja trzymając za rękę raz dziadka raz babcię spacerowałam w morzu szeleszczących i pachnących liści. Spacer od grobu do grobu. Nie zawsze dziadek z nami był, bo pracował w systemie zmianowym i czasem bywało tak, że dołączał do nas dopiero na cmentarzu albo dopiero na kolacji. Gdy jechałyśmy z babcią same, to zawsze tramwajem z przesiadkami wśród naftalinowego tłumu. Potem przeciskałyśmy się do sprzedawców chryzantem i długo wybierałyśmy najładniejsze okazy, doprawadzając handlarzy do szału. Uzbrojone w donice szłyśmy z "urywającymi" się rękoma do pradziadków. Gdy natomiast dziadek był "wolny", to jako jedyny kierowca w naszej trójce, zawoził nas na akcje "znicz". Dojeżdżaliśmy gdzieś w sąsiedztwo cmentarza, nawet nie pod właściwą bramę bo niektórzy to miejsca chyba w nocy pilnowali, i ruszaliśmy marszem do grobów.
Dziadek też przemycał opowieści o zmarłych, których odwiedzaliśmy.
Spotykaliśmy przy grobie pradziadków babcine rodzeństwo, ich dzieci i wnuki. Potem ruszaliśmy do kolejnych grobów idąc już razem. Jak już wszyscy zmarzli a ja przypaliłam swój piękny, sztuczny, żółty kożuszek, gdy wszystkie chryzantemy były rozstawione a znicze zapalone to wracaliśmy do pradziadków zrobić śmieszną rzecz. Mianowicie schować duży znicz do szafki. Był on zawsze zapalany tylko na czas naszej wizyty na cmentarzu. Pomniejsze oczywiście zostawały zapalone ale ten duży i piękny to był jakby znakiem dla spóźnialskich, że my już byliśmy i poszliśmy do ....
Potem jechaliśmy często do babcinego brata, gdzie była prawdziwa ciocia, taka ciocia rumiana z kokiem z siwych włosów i z przerwą między zębami. U nich w domu pachniało trochę stęchlizną, naftaliną, krochmalem i boczkiem smażonym, tak domowo. Na rozgrzewkę po tym cmentarnym dniu, ciocia podawała pierogi i bigos, wujek polewał jakieś procenty a na segmencie stały ciasta i ciasteczka.
To jest jedno ze wspomnień pierwszolistopadowych. Te spacery z dziadkami powtarzały się przez kilka lat. Później przyszedł czas na tworzenie nowych wspomnień, ale o tym jutro lub pojutrze.


Nie mam niestety zdjęc z tych spotkań, ani siebie w żółtym kożuszku. Nie mam cioci rumianej...
Mam te dwa, na jednym moi piękni dziadkowie, na drugim również oni z moją malutką mamą.

Ten post pisany był w biegu w nagłym porywie serca :)






updejt

wygrzebałam jeszcze kilka fotek, a dokładnie oskubałam maminą galerię na nk.

Tu moja mamonka z ze swoją mamonką. Elegantki dwie, z tymże ta moje mamonka to bardziej łobuziara. Babcia pracowniczka Mody Polskiej modna być musiała :)



Tutaj również mamonek mój z piękną ciocią Hanią, z babcią swoją i mamą oraz z kuzynem.


Piękna Stasia :)


updejt taki wspomnieniowy :) z czasów kiedy mnie jeszcze nie było.

8 komentarzy:

Stardust pisze...

No to trafilam na Hiene Cmentarna:))) Tylko dlaczego u mnie znow wystapilas jako Piotr? Pewnie on byl zalogowany, a Ty nie sprawdzilas:))) Oj Miaukusiu, Mialkolu.
A jesli chodzi o pisanie w porywach serca, to niech Ci sie te porywy zdarzaja czesciej, bo notka jest sliczna:)
I maly Elek na zdjeciu!!!!!

Mijka pisze...

bardzo mi się podoba pisany w biegu post!
od serca..

i Star dobrze gada!prosimy częściej o takie porywy!

i mam podobne wspomnienia,jeżeli chodzi o wizyty cmentarne...

Neskavka pisze...

Miauka,no weź!
Twoje porywy serca są cudowne!
Ja chcę częściej!
Będę cierpliwa wielce bo warto,warto.

miauka vel florist pisze...

Dziękuję dziewczyny.

Stardust - no podszyłam się pod faceta no fakt no. No zawsze myślałam jak to jest...i na dodatek pod NieWikinga :)

Mijka :)

Neskavko, zazdraszczam cierpiliwości bo ja z tych tupiących :) ale postaram się dziś coś wrzucić, szukam zdjęć.

Beata pisze...

proszę, jakie ciekawe doświadczenia!
ciekawe co na to psycholog jaki by powiedział? dziecko cmentarza:) Ty raczej byłaś dziecko kwiaciarzy jednak:)
notka bardzo miła, bardzo!

Matylda pisze...

nie no,ty byłaś chryzantemka:),
dziecko kwiaciarki.
Prześliczna notka.Przyjemnie sięczyta i ogląda zdjecia.Te stroje,przypomniala mi się moaj mama i bacia z takim "lisowym" kolnierzem.No miala taki:)

Aleksandra1973 pisze...

Ale pieknie Miaukolu to napisalas....Piekna wspomnienia...

Daisy pisze...

Ano! Pięknie i wzruszająco. A zdjęcia cudne, nostalgiczne :-)