Takim fruuu się ostatnio odmóżdżam. Fruuu ma trochę ponad pięć metrów i pięknie lata. Poniewiera mnie czasem jak ja mopa od wielkiego dzwonu. Bestia ta jest jednak reformowalna i z czasem da się ją oswoić. Oswojenie polega na tym, że się cholerstwo w miarę grzecznie słucha i nie majta mną jak szmatką.
Na tym odmóżdżaniu bardzo korzysta Rino, który jest w tym samym czasie obsługiwany przez drugiego człowieka, nie zajętego fruuu. Obsługiwanie to operowanie piłeczką i wyrzucanie jej możliwie jak najdalej by zapewnić sobie chwilę spokoju, w której to chwili futrzak jest zajęty poszukiwaniem.
Dziś się również odmóżdżaliśmy, wygrzewaliśmy i ładowaliśmy zwoje mózgowe energią słoneczną, która ma skłonności zanikania. Energia ma skłonności. Chociaż zwoje może też. Oznacza to, że w grudniu będzie przesilenie i znowu będzie robić się jaśniej. Czyli - oby do grudnia. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
No ale cicho. Przeca naładowałam się dziś. I to nic, że jutro, podobnie jak cały ostatni tydzień, będzie lać. I że kolejne siedem dni ma lać. Nic to.
Bo, uczciwie trzeba dodać, że lato było wyjątkowo piękne. Biło rekordy temperatur i dni bez deszczu następujące jeden po drugim. Więc w sumie fajne było.
No to fruuuuu :)
updejt
leje
3 komentarze:
łoooo, a ja myślałam, że Ty na lotni fruuu robisz :)
A Ty takie duże latawce puszczasz?
Latawce :)
jednego wielkiego, bo małych nie umiem ;)
ale on, ten latawiec to silna bestia i do góry podrywa. A jak by się dobrze ustawić na górce to można trochę polatać. NW ma deskę taką specjalną i daje się ciągać :) Kask na głowie i ochraniacze i fruuu poszedł. :)
Super jest to fruu. Zaliczam do sportow ekstremalnych:D
Prześlij komentarz