Wulkan wybubuchł. Na lodowcu Eyjafjallajökull, po prawie 200 latach przerwy bucha wulkan.
O tym, że coś się dzieje dowiedziałam się "z Polski", bo forumowa koleżnaka zapytała o mruczenie wulkanu. Sprawdziłam. Mruczał faktycznie. Zapakowali się więc my i pojechali, zabierając po drodze jeszcze kilka osób. Jechaliśmy 200 km by dać się spisać policji, wysłuchać wykładu służb ratowniczych, obejrzeć po ciemku wąwóz z najstarszą jarzębiną na Islandii a na koniec wdrapać się o 3 nad ranem na górę i robić oczy wielkie jak spodki :). W odległości 10-15 kilometrów oglądaliśmy "erekcję". Wiało nieprzeciętnie, dlatego też i zdjęcia takie machnięte są. Wrażenia niezapomniane.
A tu jest artykuł kierowany do Polonii, hih czasem trzeba na głos czytać by zrozumieć o co cho.
http://visir.is/article/20100321/FRETTIR01/295441338
10 komentarzy:
Popłakałam się.Tekst jest piękny.Ciekawe jakie szkoły kończył ów dziennikarz.Chociaż,z drugiej strony,jak czytam wypociny naszej polskiej młodzieży....
A zdjęcia oddają grozę chwili.
zdjęcia niesamowite.
ja wysiadłam po pierwszych zdaniach bo kawę piję:))
zazdraszczam wyprawy,warto było!!!!!
Neskavko, myślę, że pisał ktoś już na Islandii wychowany. Dziwi mnie jedno, że nie wykorzystał możwliwości sprawdzenia pisowni. :) ale co tam- poszedł nius do ludu? Poszedł.
Tuv, na żywo było jeszcze fajniej.
Mijka, toż to musiał być zamach na życie - kawa i artykuł. :)
Fakt, warto było się wybrać.
Takie coś trzeba zobaczyć... ostatecznie to tylko raz na 200 lat:)
Alez masz tam atrakcje!! babolku kochany:))))
ale fajny ten artykuł!
dobra, zdjęcia też:)
udało mi się przeżyć!!!
Wulkan jest w każdym z nas. Jak go gadzinę ugasić?
Mijka, cieszę się że Ci udało. Zapłon odpowiedziowy mam jak zwykle opóźńiony. Się kajam.
Beata, no wiem.
Stardust, mam atrakcje, fakt :)
Bareya, a czy koniecznie trzeba gasić? Wykorzystać dziada i już :)
Prześlij komentarz