czwartek, 22 października 2015

Jesień już

jak zwykle o tej porze roku tęsknię za kasztanami, żołędziami, szuraniem wśród liści.
W zamian za to wszystko zakupiłam wielką dynię. Jej pomarańcz trochę wynagradza mi jesienne braki.
Patrzę w wełnę. Na igłę. Może kasztany trzeba sobie sobie zrobić? I żołędzie też?

Ciągle nie mam zdjęcia kimchi choć został już ostatni słoik. To moje odkrycie i miłość. W trakcie jedzenia włosy stają mi dęba a potem szczęśliwość dopada :)

Nostalgicznie jest. Żal, że jednak nie poszuram nogami wśród liści, spacerując między grobami choć taki był plan. Futra żywe są a na zapas nakarmić ani wygłaskać się ich nie da.

Patrzę na ludzi. Bliskich. Bardzo bliskich. Trochę dalszych. Dziwię się. Potem się dziwię co mnie też  tak dziwiło. Boję też. A nade wszystko doceniam. I chwytam.

I mam instynkty mordercze uruchomione. Wobec natury nieożywionej. Obawiam się, że zamorduję.
Chłodnię.



Brak komentarzy: