Nie przypuszczałam, że kiedyś jeszcze zachwycę się mydłem. Mydłami.
Dawno już mydła w kostce porzuciłam na rzecz tych w płynie i żeli pod prysznic. Owszem filcowałam mydła. Nie myślałam jednak, że wrócę do mydła jako do środka do mycia ciała i nawet twarzy. A jednak. :)
Pewna Magda, poznana dawno na forum kulinarnym, zaskoczyła mnie wizytą jako pani z "mydlanej piekarni". Zachwyciła mnie swym blogiem, mydłami, ich opisami i zdjęciami. Zapragnęłam mieć choć jedno takie jej dzieło. Szybko umówiłyśmy się na wymianę i tak dostałam pięknie krojone, pachnące i zadziwiające formą mydła.
Pierwsze na tepetę poszło kastylijskie, bo gdy czytałam bloga to wiedziałam, że to mydło chcę spróbować na pewno.
Okazało się, że dobrze je sobie wyobrażałam. Delikatnie pachnie czystym mydłem, przyjemnie się pieni, nie jest nachalne. Jest takie czyste, to jedyne co przychodzi mi do głowy gdy o nim myślę. Mam sporą przyjemność z używania go.
 |
mydło kastyliskie |
Aktualnie mam trzy mydła w akcji, jako że nie dałam rady poprzestać na kastylijskim. Postanowiłam zmydlić kolejne.
I tak zmydlam malinowe z glinką i kawowe z prawdziwą kawą.
Malinowe pachnie pięknie, nie za mocno. Leży sobi na umywalce i daje wrażenie luksusu, bo nie dość że jest śliczne to jeszcze zaskakujące w użyciu. Pieni się zupełnie inaczej niż kastylijskie, inaczej niż jakiekolwiek inne. Można się zamydlić na amen, zapominając się. Pod wpływem ciepłej wody uwalnia się zapach, ma się wrażenie posługiwania się kremem w kostce a nie mydłem i po trzecie zachwycające jest połączenie zapachu i tej kremowości. Mydło luksusowe i basta. Bardzo mnie ciekawi jak powstały te kuleczki, które sobie na nim siedzą. Kolory pięknie się układają, tworząc wzorek kojarzący mi się z islandzkimi, gorącymi źródłami.
 |
malinowe mydło |
Kawowe, pachnie tak chciałam żeby pachniało. Naturalnie. Bez perfum, tylko mydło z kawą. Wygląda jak prawdziwa kawa latte. Pieni się przyjemnie i doskonale się sprawdza jako masażysta antycellulitowy. Nie bardzo daje radę z myciem całego ciała, ze względu na dość mocno podrapującą kawę. Świetnie działa jako relaksator do stóp bo pracy. Siadam sobie na wannie i nacieram stopy robiąc im kawowy masaż. Masowanie miejsc cellulitowych trzeba robić z wyczuciem coby się nie zniechęcić tym drapankiem. NieWIking mi to mydło podkrada. :)
 |
mydło kawowe |
Kolejne mydła to cudnie pachnący malinowy lód, który czeka na okazję. Może zostanie podarowany jako deser, choć kusi mnie by samej się nim zająć. :)
 |
Malinowy lód |
I ostatnie mydło to miodowe. Bardzo ciekawie wygląda, fajny kolor i ma wtopiony kawałek plastra miodu. Jeszcze nie wypróbowane, ale szkoda że tak mocno pachnie perfumą, a nie samym miodem i miodowym plastrem. To mydło zamieszkało w szafie, i tam może pachnąć do woli.
Gdy zmydle mydło kawowe, to miodowe pójdzie w ruch. I już się martwię, że malinowe zaraz nam wyjdzie :)
 |
mydło miodowe |
Te małe cuda zrobiła Maddalena z Soap Bakery. Widziałam, że pojawiły się tam kolejne ciekawostki, np różane babeczki do kąpieli. Mniam
Na koniec jeszcze ulubione, malinowe. ulubione zaraz po kastylisjkim :)
Dziękuję Ci SoapBakary :)
prawie jak essidżonson wyszło ;)