czwartek, 22 października 2015
Jesień już
W zamian za to wszystko zakupiłam wielką dynię. Jej pomarańcz trochę wynagradza mi jesienne braki.
Patrzę w wełnę. Na igłę. Może kasztany trzeba sobie sobie zrobić? I żołędzie też?
Ciągle nie mam zdjęcia kimchi choć został już ostatni słoik. To moje odkrycie i miłość. W trakcie jedzenia włosy stają mi dęba a potem szczęśliwość dopada :)
Nostalgicznie jest. Żal, że jednak nie poszuram nogami wśród liści, spacerując między grobami choć taki był plan. Futra żywe są a na zapas nakarmić ani wygłaskać się ich nie da.
Patrzę na ludzi. Bliskich. Bardzo bliskich. Trochę dalszych. Dziwię się. Potem się dziwię co mnie też tak dziwiło. Boję też. A nade wszystko doceniam. I chwytam.
I mam instynkty mordercze uruchomione. Wobec natury nieożywionej. Obawiam się, że zamorduję.
Chłodnię.
poniedziałek, 28 września 2015
Barania Wyspa
Barania Wyspa ciemnieje. To co zielone -niewiele tego- brązowieje, żółknie i szarzeje.
Barany i konie, całe szczęście, kolorów nie zmieniają. Konie nabierają ciała oraz futra. Będą biadaki całą zimę stały jak te spinacze i żuły kiszonkę.
Spinaczami nazwała je moja ukochana MM. One faktycznie stoją, godzinami się nie ruszają i sprawiają wrażenie jakby jeden kawałek pola lawowego ciałem swym łączyły z drugim.
Wraz z szarzeniem wyspy, niebo nad nią robi sobie, coraz częściej i śmielej neonowe makijaże. Jednej nocy delikatnie, innej jakby wybierało się na imprezę w stylu lat 80tych.
I dobrze, niech baluje.
Ja też pomaluję coś, ale w kuchni. Egzotycznie i ostro. A niech się dzieje.
Kimchi.
:)
Tak, tak. Podłogo ma.
Moja blogowa aplikacja poszła w kosmos. Ktoś ją wysadził podczas mojego niebywania.
Teraz ponownie zaprzyjaźniam się z app blogger, boszzz oporne obie my. No ale próbujemy.
:)
czwartek, 26 lutego 2015
Wieki
Dziś zatęskniłam. Pogrzebalam, przelaciałam wzrokiem po literach.
Od jakiegoś czasu myślałam o powrocie do małego blogowania, ale raczej gdzie indziej, w innym miejscu. Powodów miałam kilka. Raz, że ta akurat półka w internecie zakurzyła się mocno, dwa że moje życie w wirtualu zmieniło się mocno a podobno dwa razy do tej samej rzeki to nie, trzy ja, ta rzeczywista też jestem inna już, starsza, bardziejsza i mniej bardziejsza, na sto sposobów inniejsza. ;)
Realne życie też zmieniło się bardzo. Były śmierci, choroby. Były smutki, łzy, radości.
Jedni znajomi się odznajomili, a inni się pojawili. Było złe ale było i dobre.
Są zmiany.
I mimo, że myślałam o porzuceniu tego kąta niedojrzałej, innej miauki to dziś sobie uświadomiłam, że nie mogę pójść gdzie indziej. Bo ten kawałek wirtualnej podłogi jest mój, inna ja pisała śmiesznie głupawe posty ale to Ja. W związku z tym nigdzie nie idę. Zrobię remont. Zmienię zamki. Pomaluję ściany. Powieszę nowe firanki. Posadzę kwiatki. Nie wiem jeszcze kiedy. Ale tak zrobię.
Może będzie to mój domek letniskowy, pensjonat w górach ale będzie.