czwartek, 31 marca 2011

Pani Sumińska, antykraft z antynestlem, wizyta taty, praca, kocia miłość, życie :)

Jestem. :)
Eumeni, narzucaj się proszę ile możesz. :)


Właśnie skończyłam czytać "Autobiografię na czterech łapach" Doroty Sumińskiej. Polecam zwierzolubom a jeszcze bardziej tym co są mniej zwierzolubni. Książkę połknęłam w kilka dni, wzruszając się i ucząc. Bardzo mądrą kobietą jest pani Sumińska i pięknie ciepło pisze o swoich Futrach, swojej babci, mamie, wujku, tacie, córce... O osobach ludzkich i zwierzęcych.
Mam w planie zapolowanie na inne pozycje jej autorstwa.
Książkę, przywiózł mi mój tato (od mojej mamy), który był u nas z wizytą, przez tydzień. Jego pierwsze chwile na tej ziemii okazały się średnio miłe bo jako jedyny chyba ze wszystkich pasażerów został "przechwycony" przez celników. Okazało się, że posiadał (na moje zamówienie) niedozwoloną ilość alkoholu, co mnie wprawiło w szokostan bo odkąd latam do Polski to zawsze tyle przywożę w pełni przekonana, że działam zgodnie z prawem. W torbie również znajdowały się kiełbachy, które przechwycono, naklejono znaczek mówiący iż je zabierają. Wpadłam tam jak tygrys i odzyskałam całą kiełbasę, nie oddałabym jej za nic bo specjalnie ją pakowano i oznakowano aby była zgodna z wymogami. Kilogramowo też było tyle ile można, jednak celnikom chyba ślinka pociekła i przejąć ją chcieli. Nie dostali ani grama, zabrałam wszystko. Procenty jednak przepadły wraz z karą pieniążną. I pobyt jak się zaczął tak się potoczył do końca prawie. Mało co się memu Rodzicowi podobało, stresował się chyba bardzo stąpaniem po wyspie, myśmy się też stresowali. Jednak wszystko się kończy, skończyła się też i wizyta i Ojciec mój stąpa już swoimi utartymi ścieżkami po europejskim lądzie.


W sprawie antykraftowej i antynestlowej mózg mi ostro pracuje i próbuję wymyślić jakby tu wyeliminować majonez Winiary z mojej kuchni co byłoby równoznaczne z zaprzestaniem wspierania molocha jakim jest NESTLE. Wszystkich innych produktów z tym lub też KRAFTa znaczkiem mogę unikać bez żalu. Ten majonez jednak to śliska sprawa.
Postanowiłam sobie już jakiś czas temu unikać obu firm, a po obejrzanym niedawno filmie na temat wyzsku rolników w Afryce się utwierdziłam. Rozglądam się za produktami fairtrade oraz pochodzącymi z mniejszych fabryk i wytwórni. Zresztą coraz więcej sami produkujemy. W tym przepyszne piwsko :)

Kocia miłość się ostatnio objawiła nagle i trwała równie krótko co intensywnie. Koteczek przez kilka dni obsiadywał mnie wytrwale, niezależnie od tego czy mi by było wygodnie, czy się wierciłam. Zaprzestał procederu po "puszczeniu pawia". Znaczy się Gałganowi źle było na brzuszku i współczucia mu potrzeba było. Wszystko wróciło do normy, choć w trakcie wizytacji "Dziadka", zaszczyt kopnął NW i miał Futro na kolanch podczas seansu filmowego.
Czyżby kocio się starzało?

Od kilku miesięcy mniej jestem w necie, bardziej w realu. Zaczytuję się.
Już jakiś czas temu chciałam napisać, że preczytałam piękną i wcale wg mnie nie do płaczu książkę: "Oskar i Pani Róża". Smutną bo jednak o śmierci a piękną i optymistyczną bo mówiącą o naszych możliwościach i zdolnościach wykorzystania i cieszenia się z danego czasu. Może bluźnię, bo większość osób płacze nad tą książką, a ja się uśmiechałam.

Rude przyszło i miauczy...mus iść nakarmić
:)