środa, 10 czerwca 2009

Sto lat ! Stardust !

http://www.youtube.com/watch?v=--LBI2PLjc0

Stardust koncowke "ą" slysz "e" :):):)

nie umiem filmiku umieszczac na blogu i dlatego link :)

Sto lat!!!!!

poniedziałek, 8 czerwca 2009

Magnus

ma sie lepiej.
Halasuje i wywala miseczke z specjalna karma na wzmocnienie. Robi super balagan i wnerwia ma szefowa do bialosci, bo ona z tych pucujacych jest. Zanim Ptaszysko wroci do kwiaciarni to jeszcze nabalagani w domu hihihi.


Ciesze sie, ze mu lepiej.
A ja padam na pyszczek....

wtorek, 2 czerwca 2009

dla odmiany

z podrozy z NieWikingowa mama :)



Mostek :)



Mama NW w jaskini z ciepla woda (50st)




Uwaga na:



Kosciolowa miauka




NieWiking na smierdzacych blotach :)

Psioczenia dalszy ciag

a co, czemu nie!
Mialam dzis niefajny dzionek, glownie z powodu Magnusa ale o tym potem. Teraz o Polactwie bede drazyc.
Dzis akcja byla z Polska. NieWiking zamowil jakis czas temu w polskim sklepie ksiazki o jodze i jakies akcesoria. Jedna z ksiazek napisal jeden z prekursorow jogi w Polsce i jednoczesnie wlasny wydawca. Sprzedawca i wlascicielem sklepu jest jego uczen. Obaj jogini pieprzeni filozofowie. NieWikinga mamon przywiozl ksiazki i sprzet do nas . Zamowienie zlozone bylo 4 maja. No i .... tesciowa juz po po zwiedzaniu wyspy odjechala wiec monz zaczal czytac ksiazke. jak doszedl do strony 300 iles to sie okazalo, ze po stronie 312 nastepuje strona 320 ktoras. I szukal, grzebal i nijak nie mogl znalezc brakujacych stron. Napisal wiec do joginowego sprzedawcy, ze zaistanialo takie zajscie, a ksiazka okolo 75 zeta kosztowala, i ze chcialby otrzymac egzemplarz prawidlowy. No co zaszlo. W ciagu jednego dnia wymienil sie ze sprzedawca okolo 6 mailami, w ktorych sprzedaca watpil w mozliwosc, przekazywal korespondencje wydawcy a na koniec stwierdzil, ze on nie Kowalskiemu sprzedal kisaze tylko Kowalskiej a Kowalska pretensji nie ma. Kowalska to tesciowa, na adres ktorej ksiazka poszla a Kowalski to NieWiking, ktory zrobil za ksiazke przelew. Sprzedawca napisal, ze jak wydawca pozytywnie rozpatrzy sprawe to on sprzedajacy zada ksiazki zlej plus paragon i wtedy moze wysle ta lepsza. Po drodze zrobili, wspolnie z wydawca, z NieWikinga klamczucha, durnia i upierdliwca. NieWiking ksiege zeskanowal i dowodzil, ze prawde mowi. No babelek mnie strzelil. Jogini pieprzeni w dupe. Poslcy jogini. wrrrrrr

Stardust pisala o wakacjach w Polsce to i ja jeszcze slowko w tym temacie. Bylimy w w lipcu z NW i tesciowa w skansenie wsi mazurksiej (chyba). Przed skansenem stala "knajpka" z rybka. Zamowilismy po rybie plus frytki, jak chcialam surowki to pani powiedziala, ze jak chce to ona moze poczekac ze smazeniem a ja niech skocze do wsi kupic cos na surowke. Lekko nam szczeny opadly ale scen nie chcieli my robic. Dostalimy (odebralismy) po jakims rybim trupie, na trupich ledwo dajacych sie trzymac papierowych talerzykach, resztki frytek. Skonsumowalismy i otrzymalismy rachunek 75 zloty. Tym razem szczeki zbieralismy duzo dluzej....
A zlozylo sie, ze dwa dni wczesniej zatrzymalismy na Jurze w karczmie gdzie za 69 zl otrzymalismy piekne korytko pelne roznych pierogow, ziemniaczkow i frytek, oraz 3 rodzaje mies po 2 szt z kazdej, plus wielkizestaw surowek plus zimne napoje i kawe na deser, a obsugiwal na kelner z biala sciereczka przewieszona na przedramieniu, dopytujacy czy na smakuje, czy wygodnie i czy jest ok. Fakt, ze za trzecim jego podejsciem juz sie wnerwlam, ze za duzo pyta. Do karczmy mam nadzieje, wroci a do skansenowej knajpy nigdy w zyciu.


Magnus to jest papuga Zako. Mieszka on w kwiaciarni. Jest piekny, madry i chory. Jak do piatku przezyje to bedzie dobrze. Chory jest z powodu glupoty wlsascicieli ale opowiadac mi sie nie chce bo na narod islandzki tez musialabym wsiasc, a to juz byoby za duzo i za bardzo po polsku :)
Trzymajcie wiec kciuki za mojego przyjaciela z pracy, ktory mi tam zycie ulatwia, i do ktorego se zwacam jak juz mam dosc tubylcow.


juz dosc marudzenia na dzis :)

poniedziałek, 1 czerwca 2009

Sprowokowana

jestem by napisac i pojeczec na Polakow. Mimo, iz ostatnio probuje sie nauczyc bycia "dobrom" i "grzecznom" i nie oceniac ludzi bo przeca ja tez bledy robie, chocby interpunkcyjne i takie tam, to jednak po Stardustowej notce musze sie pogorszyc.
Ku po-gorszeniu popijam martinka z woda kranowa co to ona z lodowca jest.

Jestesmy na tej wyspie juz prawie 3 lata. Znaczy NieWIking jest, a ja to dwa i pol. I to jest chyba taki moment, ze tesnkowato sie robi za warzywniakiem, za lasem, za drozka rowerowa, za rzodkiewka, drozdzowka i wieloma innymi. I tesknota kluje dosc mocno czasem i az prawie dmucha mnie na azymut powrotny.... jednak zaraz przypominam wszystko to co mnie w Polsce do bialej pasji doprowadza. Placenie rachunkow na poczcie, banku lub z trudem przez internet bo musze wklepac, sprawdzic wyslac i kontrolowac czy poszlo. Przy zmianie adresu trza wszedzie latac i informowac, a panie wew urzedach wszelakich do pomocnych nie naleza. W wiekszosci bo nie wszystkie. Szereg spraw, ktore w Polsce zalatwia sie z mozolem i liczac na dobry czyjs humor albo dzierzac czekolade w lapie albo inniejsza lapowke. Dzieci, ktorych spokojnie nie mozna minac bo albo dostanie sie kamorem albo "kurwom", albo szaszlykiem lacinskim cudnie skomponowanym. Grupy mezczyzn tez nie da sie spokojnie ominac bez uslyczenia co oni by mi z checia ....Wnerwia mnie polska lepszosc, wyzszosc w nizszosci, malostkowosc, z ktorej sama sie leczyc musze, wnerwia mnie kombinactwo powszechnie tolerowane, bo przeca jak sasiad rope sciaga z tira to nic zlego nie robi, tylko musi firme wlasna kantowac bo mu nie placa wystraczajaco, jak dziecka sciagaja to tez norma (sama mature zerznelam ale to temat na osobna notke, nie usprawiedliwiam sie). Gdy sasiad tlucze dziecie wlasne i zone swa to tez cisza, sasiady nie reaguja bo co to da, albo jak mu cos powiem to on mi okna wybije.... (to tez osobnej notki wymaga).
Jak sie facet w markecie w kolejce do kasy wylozy, to wszyscy nad nim przejda a wozkiem prawie przejada i dupy nikt nie ruszy. Bo pijany pewnie jest. No byl i zaslabl a ja go wynioslam ze sklepu na powietrze. Gdy w Wielkanoc w centrum Szczecina chlopak dostanie napadu padaczki i wali glowa w schodek to grupa dwudziestu paru ubranych kosciolowo katolikow, glowa kiwa nad nim bo pewnie narkoman. A jak dzwonie na 112 i prosze o pomoc do baba wrzeszczy do sluchawki, ze to policja a nie pogotowie. No szlag, szlag .....szlag!!!
Jest rowniez wiele innych polskich cech, ktorych mi brak w tubylcach.... przepuszczanie w drzwiach, pomoc przy ciezarach.... no jakas taka "dzentelmeskosc", ktorej tutejsi za grosz, z malymi wyjatkami, nie posiadaja. To zreszta tez temat na osobna notke. Polska goscinnosc, dawne tradycje i wiele innych dobrych cech, ktorych wipysywac nie bede bo o zlych pisze teraz. Bo tak.

Temat Polaka za granica, to tez niefajna bajka. Pierwszy przyklad, ktory mi przyszedl do glowy to to, iz dopiero dzis po prawie dwoch latach mieszaknia we wlasnym mieszkaniu, przyczepilam na wyrazna prosbe sasiada karteczke z nazwiskami naszymi. Do tej pory wisiala sobie taka raz i po napadzie, jaki Polacy urzadzili na Polakow w Reykjaviku, odechcialo nam sie informowac spoleczenstwo, ze tu mieszkaja rdzenni Slowianie.
Przez dosc dlugi czas od wyprowadzki z mieszkania zajmowanego na spolke z Rodakami, unikalismy jakichkolwiek Polakow jak ognia. Moje wracanie po pracy do domu, tego wspolnego, zawsze odbywalo sie z ze skurczami zoladka, mokrymi dlonmi i generalnym roztrojeniem. Snilo mi sie nawet niedawno, ze jednego wspolokatora tluklam wiszac mu na plecach. Sprawa byla tradycyjna, czyli macie wiecej wiec Was nienawidzimy i sie czepiamy, podbieramy Wam, drzemy sie na Was uzywajac wyrazen lacinskich na poziomie zaawansowanym. Nasze dzielne stawianie czola wymeczylo mnie tak, ze dosc dlugo juz u siebie mieszkajac, jak widzialam "wielkie w spodniach biale moro" to sie gotowalam.
Kolejna bajka to nasz malutki zwiazek Polakow. W doslownym tlumaczeniu to on kulturalny jest i powstal na prosbe naszego burmistrza. Burmistrz chial coby sie Polanie pokazali z innej troche strony niz dotychczas. W gazetach pelno o nas bylo, a to pobicie, a to kradzieze, a to jakas smierc.... Wiec zaczelismy dzialac, bazujac glownie na polskiej kuchni. Robimy prezentacje switeczne i rozne inne, czasem przy wsparciu konsulatu. Jednak sie wykruszamy bo jest nas 12 osob. I jak te 12 osob ma przygotowac jedzenia na setki osob plus prezentacje filmowe to padamy. Tym bardziej, ze gdy zapraszamy Polakow na spotkania i pomoc przy przygotowaniach to pada zawsze pytanie "a co ja z tego bede mial", no nic poza balaganem w kuchni i jakiejs tam satysfakcji. Potem przychodza na te imprezy i zadaja dokladek, dolewek i jeszcze dzwonia po kumplach, ze darmowy bigos daja. No wkurw gigant! Ja nie po to pieke 20 chlebow, robie smalcu w 3 garach i smaruje nim malutkie kromeczki, zeby polski tlum sie dozeral. Nasze imprezy to zawsze tylko degustacja, ale Polak nie degustuje. Szczytem byla akcja zeszloroczna, jak kolezanka nalewajac zurku mowi do chlopaka "Ty tu jestes 5 raz, to jest degustacja a nie obiad" a w tem z kolejki dochodzi glos mamusi tego dwudziestolatka: "a ja im celowo sniadania nie dalam, bo wiedzialam, ze polskie jedzonko bedzie". No chochle nam opadly, szczenki sie zgubily. A do tego jeszcze komentarze "ja to robie lepsze", "co to za smalec, phi....". Dodam po cichu, ze smalec, bigos i zurek zawsze jest super w naszym wydaniu. hihi
A jak podstwiamy puszeczke, z napisem ze zbieramy pieniadze na jakis cel, to nikt nagle drobnych nie ma i nawet moja propozycja, ze skocze i rozmienie, nie pomaga. No choooj i bransoletki, no.

W czasie gdy zaginelo Rude, dalismy ogloszenia wszedzie (nie wszedzie zdjelismy), rowniez w polskich sklepach, marketach, po angielsku i po polsku. Po islandzku nie mialam odwagi pisac bo dupowaty moj islandzki jest. No to Rodak jakis kochany durne smsy przysylal z bramki intenetowej, czyli bez mozliwosci odpowiedzi, ze on wie gdzie Rude jest. Wkurw i babelki.

Ostatnio klientki w kwiaciarni, Polki, napadly mnie pytaniami, a jak dlugo tu pracuje, a jak to sie stalo, ze tu pracuje, a jak dlugo mieszkam na Islandii, a gdzie mieszkam.... znajac te siec pytan, poszlam sobie na zaplecze, bo skonczyloby sie wypytywaniem gdzie wynajmuje i ile place i ile zarabiam. A jakbym zgodnie z prawda powiedziala, ze nie wynajmuje i ile placa to bym byla cienias bo malo zarabiam i nie lubilyby mnie mocno ze nie wynajmuje tylko mam. Jakby to jaka roznica byla. (roznica taka, zem uwiazana) I byloby ile place, i gdzie i za ile i jakim cudem.

Kolejne polskie pytanie: "ile masz dzieci?" odp.:" mam kota", pyt.:"a dzieci?", odp.:"nie mam", pyt.:"a jak dlugo jestescie malzenstwem........ to czemu nie macie?!!!" i potem seria zdan o tym jakie to zycie jest bez sensu, gdy sie nie posiada potomstwa. seria ta jest przerywana powrzaskiwaniem na potomstwo wlasnie: "nie rob tego ! nie wlaz tam nie siadaj....no dobrze siedz tam, nie schodz....no dobrze zejdz.....uspokojsiedocholery!!!!". No mnie szlag trafia na tak sprzeczne sygnaly jakie mamuska wysyla rybionkowi swemu i smie mnie wypytywac o tak prywatne sprawy i jeszcze oceniac moje bezdzietne zycie. No wkurw gejzerowy.

ommmmmmmmmmmm ommmmmmmmmmmm ommmmmmmmmmmmmm
nieoceniamniekomentujenie denerwuje siejestem dobrymczlowiekiemrozumiemslabosciludzkie.......
ommmmmmmmm ommmmmmmm ommmmmmmmm



zesz kurwa mac!!!