wtorek, 30 grudnia 2008

temat na notke...

... jestem jakies 10 min po tym jak mi to zdanie wpadlo do glowy, nie, wroc 5 min.
Siedem minut temu palnelam sie w kostke w sposob taki,ze natychmiast znalazlam sie obok choinki. Kostke palnelam w rog lawy... do choinki mam jakies 4 metry. Niewiking zapytal z histeria w glosie co zrobilas? Po czym nastapil szereg mozliwosci jakie moglam poczynic sobie samej. Lzy mi ciekly ale sie smialam siedzac w kocim legowisku pod choinka, jednoczesnie masujac kostke. W tym momencie musze wyjasnic o co chodzi z ta kostka.
No wiec jakies 8 moze 9 miesiecy temu pomagajac mojemu mezowi w pracy spadlam ze schodow tak ze stope zostawilam za soba, po czym szarpnelam ja do przodu i wyladowalam na tylku. Zadzwonilam do niego z krotka informacja gdzie jestem. Przylecial jak na sygnale. Noga sie okazala paskudnie skrecona. Doktor islandzki sie nie przejal. Pielegniarka zapakowala mnie w taki elastyczny rekaw, znaczy noge zapakowala, ktory szybko odjal mi krew z mozgu w zwiazku czym moj dzielny maz sciagal ze mnie to cholerstwo jeszcze na szpitalnym korytarzu. No dobra...ta kostka w kazdym razie bardzo dlugo dochodzila do siebie no i niby doszla. Dzis ja jednak uszkodzilam z lekka znow. Nie w tym rzecz jednak. Rzecz w tym jak zareagowal moj maz. Nakrzyczal na mnie, ze gdybym nie pobiegla w strone choinki to by mnie zlal w plecy w przekonaniu, ze sie krztusze. jakby nie pomoglo to by sie rzucil ogladac mojego niedawno nacietego palca a jak i to nie byloby to, to obmyslalby wezwanie karetki. Po czym zapytal czy ja moge chociaz przez miesiac sie nie obcinac, nie krztusic, nie wybijac stawow, nie skrecac kostek....Zapytal czy ja sie smieje czy placze i oswiadczyl nie nadaza za mna. A ja smialam sie i plakalam. :):):)
KOchany moj NIewiking jest jak jasna cholera. Cierpliwy i gotowy na reanimacje :)

I tak sobie mysle, co ze mna nie tak jest. Na bank mam to po mamie. Bo ona tez musie cos sobie srednio raz w miesiacu robic. Spadac z drabiny, regalu, wpadac do piwnicy, spadac ze schodow, spadac ze strychu itp. No moja mama jest bardziej ekstremalna, ale na bank mam to po niej. Moj tato sie juz wcale nie dziwi jak ja cos sobie zrobie i juz nawet nie komentuje tylko pyta czy beda slady :)


podpisano kaleczniak

czwartek, 25 grudnia 2008

z poslizgiem ...

ale z sercem, zycze kazdemu kto sie tu zaplata usmiechu, radosci ... zdrowia ... poprostu zycze samego dobrego :)

Melduje, ze paluch po pewnych "przygodach" postanowil sie zagoic. No i sie goi



Wesolych Swiat moi mili!!


m w bardzo swiatecznym trojkowym nastroju

wtorek, 16 grudnia 2008

chcialoby sie...

powiedziec zem bandytka.
W dniu przedwczorajszym (lepsze to niz "dzien dzisiejszy") z powodu tarki do sera znajdujacej w zmywarce, umyslilam sobie, ze makaron bedzie lepszy z serem zoltym nie tartym acz krojonym. No i kroilam ten ser. Niewiking opowiadal o Peru, Tyminskim i... Cejrowskim....ja sie w tym Peru znalazlam .....ale szybko powrocilam z okrzykiem "kurwa mac!!!". Biegiem do lazienki.... to jest czas na ochloniecie, ten bieg znaczy. Woda zimna...kolejna kurwa poleciala, zerkniecie na palca... o kurwa!!, w tle okrzyki "co zrobilas, co zrobilas??". Biegiem na balkon, sprintem do lazienki, biegiem na kanape, klusem na balkon. Po takim lekkoatletycznym sporcie mowie ze palca upieprzylam, na co moj malzonek mowi: "nie panikuj". A ja wiem, ze jeszcze nie panikuje wiec mowie: "nie panikuje... ale kurwa boli". Moje bluzgi ograniczyly sie do dwoch slow w kolko powtarzanych, jakbym slabo sie wyedukowala w tej materii. Jeszcze pare sprintow zrobilam i pokazalam palucha...z tym, ze nic nie mogl zobaczyc moj biedny Maz bo mu tylko machalam tym palcem i nie dalam dotknac. Krew sie lala ze i tak nic by nie zobaczyl.
Znowu balkon, znowu kanapa... Niewiking szuka plasterkow. Ja sie dre "czys Ty zwariowal ! zadnych plastrow!" Na pogotowie jedziemy. A jak ja mowie pogotowie to znak, ze zle jest. No i maz sie opamietal, choc on i tak spokojny jest, i mowi "pokaz". Tym razem popatrzyl i fakt okazalo sie ze brakuje kawal paznokcia z miechem. Rzucilismy sie na deske do krojenia w poszukiwaniu tej brakujacej czesci. Nie ma! Cholera jakim cudem?! Lewa reka w purpurowym reczniku kuchennym a prawa makaron wywala na sitko. Maz szuka plasterkow znowu.
Nakazalam telefon do znajomej pielegniarki, ktora nie odbierala. Jednak w koncu jakos ja dopadlismy w szpitalu...zaprowadzila nas na dol do "emergency", a tam pani w okieneczku mowi, ze mam zaplacic 4 tys koron za pana doktora. Kolezanka mowi, ze poco najpierw niech on spojrzy czy wogole interwencja jest potrzebna. Jak bedzie potrzebna to wtedy zaplacimy. Bo tu taki system jest, ze sie placi i juz. No i ruszyla po tego dochtora... przeleciala 3 razy obok nas i nic. W koncu mowi, ze nie ma...poszedl. Nastepny bedzie za godzine ..poltorej. Nawet mnie wkurw nie zlapal tylko sie ucieszylam, ze to nie z zawalem przyjechalam na to emergency i nie z calym palcem odrabanym a jedynie opuszkiem. Zabrala nas na gore na swoj oddzial staruszkowy, palca zalala czyms tam, cos tam przylozyla, zakleila, poglaskala i uspokoila.
Pani w okienku nawet okiem nie mrugnela jak wychodzilismy tylko niewinnym glosem zapytala: "a co, no doctor?" ...wrrrr no doctor, kuzwa mac.

No i siedze sobie z paluszkiem pod kontrola mezowska, nic nie puchnie, nie boli az tak mocno, tylko gowniano sie pisze.

Nie za duzo moge robic po lekkie nawet stukniecie w palucha chocby wiszacym recznikiem powoduje pot na plecach. Swieta wiec beda skromne, malo posprzatane, jeszcze mniej niz mialam w planach. I problem z glowy :)

a kawal palca sie odnalazl :) malutki taki biedaczek

rabanka

poniedziałek, 8 grudnia 2008

natchnieta jestem

..... przez marylkowy blog a raczej komentarze. Jako, ze ja len jestem ogromny to sie strasznie obijam z pisaniem notek jakichkowliek rozmiarow nawet jednoslownych. Jednak poczytalam i pomyslalam, Niewikinga zagednalam jak to bedzie w tym roku no i ooo prosze bardzo :)

U mnie piernik i pierniczki sie juz upiekly, paszteciki z kapusta i miesem juz siedza w zamrazarce jak rowniez paszteciki z makiem...mak z bakalandu. Nawet tu na wyspie jest bakalandowy mak. Nie ma za to przyprawy do piernika wiec tarlam, gniotlam, szatkowalam, mozdzierzylam oburacznie sama.

No i jak juz zaczelam pisac to sie mi mysli kotluja. Czytajac Marinika stanela mi przed oczami zeszloroczna Wigilia z tesciowa. Dopiero dwa miesiace wczesniej bylismy wprowadzeni do nowego i wlasnego, cieknacego ale co tam, mieszkania. Kot nasz z nami dopiero tez sie zapoznawal i mielismy pierwsze wspolne wspolne Swieta poza Polska. Tesciowa pierwszy raz byla za granica, pierwszy raz leciala samolotem, pierwszy raz ocean jej zaszumial... Pierwszy raz rowniez razem "gotowalysmy", co sie skonczylo tak, ze posadzilam tesciowa z Niewikingiem do lepienia uszek...jak sie okazalo, ze z ich lepieniem to nigdy nie wyjdziemy z kuchni zarzadzilam przejscie w nowa tradycje, zamiast po uszkach lepic pierogi dostali ciasto kruche na paszteciki z farszem pierogowym...ehhh taki maly kompromis w walce od tradycje. A walcze ja bo ani NW nie walczy ani mama jego. Dzieki Marinikowi smignely mi przed oczami te nietelewizyjne Swieta, bo tak u nas teraz jest, ze kacik telewizyjny to jest oddalony od stolu a poza tym polskiej telewizji u nas niet. Graly koledy...Rodowiczka.... i inni... byly uszka wedlug dziadka, nas troje plus Rude...i pieknie bylo.
Choinka w polskich cukierkach, ubierane w trojke z mala pomoca Rudego...

W tym roku bedziemy we dwojke plus Rude. I mnie jakos juz zaczyna telepac (raczej pozytywnie)... uszka byc musza, barszcz krakusa juz siedzi w szufladzie... no i te paszteciki w imie zmienionej tradycj,i dodatkowo nie w kruchym jak ostatnio ciescie...
I jak to bedzie? Na pasterke raczej nie pojdziemy bo to zlot Polonii tutejszej bedzie ...
Rude dostanie czerwona kokardke albo i nie, choinka sie nie stawi, w tym roku ma urlop, my pojedziemy sie plawic w blue lagoon :) Mysle, ze do kina pojdziemy. Kaczki bedziemy karmic i mam tez plan tajemniczy co to cicho sza o nim :) :)

Jakos tak mi strasznie Swiatecznie jest, mimo ze sami, mimo ze okien mycia nie bedzie... bo niby jak mam je umyc jak one sie nie otwieraja poza lufcikiem, szorowania podlog, szafek, kafelek tez nie bedzie, ani bialego obrusu bo mam zakaz zakrywania palisandrowego stolu a poza tym nie mam obrusu na stol w wielkosci metr na dwa :) Serwetki beda nieswiateczne ... Ale jestem ja, jest NW i Rude jest. I bluzga popelnilam bo pomyslam: "i kurwa mac Bogu dzieki ze jestesmy".


swiatecznie bardzo
m